sobota, 27 czerwca 2015

Liga Światowa-info

Musimy zacząć od porażki. Tak, porażki Polaków. Nie mogłam patrzeć na te smutne oczy Bartka Kurka, będziemy płakać razem z Tobą!. Jednak musimy przyznać, że była to zacięta walka. Irańczycy wygrali z Nami, ale po tie-break'u. Pierwsza partia wygrana przez Persów do 21. Dawnoooo tylu zepsutych zagrywek to ja nie widziałam w wykonaniu naszych reprezentantów. Trzeba przyznać, że od początku LŚ Polacy nie radzą sobie z zagrywkami. Drugi set po zażartej walce wygraliśmy do 23. Tym razem nasz atak się poprawił i ustrzegliśmy się jakiś większych błędów. Trzeci set to była po prostu bajka. No może nie do końca lecz liczył się efekt. Trudno nam jednak komentować czwartą partię. Ataki nieudane, zagrywki nieudane, nieporozumienia. Ogólnie rzecz biorąc jedna, wielka tragedia. Set przegrany do 16. No i w końcu tie-break. Pełen zwrotów akcji. Prowadziliśmy jednym punktem to znów przegrywaliśmy dwoma i tak w kółko aż nastał moment przełamania. Ze strony Irańczyków. Szok, skandal, niedowierzanie. Przegraliśmy ostatnią partię do 11. Na (bardzo duży) minus Jakub Jarosz. W całym meczu nie mógł przebić się przez blok Irańczyków i skończyć ataków. Tak samo z zagrywką, no może z wyjątkiem jednego asa. Na kolejny minus zasługuję Grzegorz Łomacz. Chłopak nie mógł odnaleźć się w tym meczu. Był strasznie zamroczony. Antiga ma też problem z Mateuszem Miką. Jego słaba gra może być wynikiem zmęczenia sezonem, ale za bardzo go to nie usprawiedliwia. Najjaśniejszym punktem drużyny wydaje się teraz nasz młody środkowy Mateusz Bieniek (słodziak taki, jak można powiedzieć o kimś kto ma 211 cm wzrostu, że jest słodziakiem? OMG). Kto nie życzyłby sobie takiego debiutu jak on w reprezentacji! Serwis, atak, no ogólnie wszystko mu szło. No dobra to był opis naszej reprezentacji. Na tym jednak nie zakończymy. Szok, skandal, niedowierzanie. Co to za sędziowie, co to za supervisor, co to za publiczność!! Sędziowie tak jak powiedział  Kubiak-"Dziku" byli po prostu niekompetentni do wykonywania takiej ważnej funkcji w tak ważnych rozgrywkach, i to  w dodatku w "elicie" : "życzyłbym sobie, aby sędziowie byli po prostu lepsi. Na tak wysokim poziomie, nie można akceptować błędów, jakie zostały dzisiaj popełnione.". Sędziowie nie popisali się szczególnie w tie-break'u kiedy nie mogli się dogadać (skutek słabej znajomości angielskiego). Przerwa trwała jakieś 8 minut. Jeden sędzia był z Kataru (Katar? - pomyślmy czemu Katar kojarzy mi się z kasą? HAJS $ SZMAL $ KASA $), a drugi z Brazylii. Musimy też wspomnieć o supervisorze. Gościu z Tajlandii, on nie ma pojęcia o siatkówce. Stwierdził, że na naszej "ławce rezerwowych" siedzi za dużo osób lecz zapominał, że zmieniły się przepisy. Jedna wielka porażka, tragedia. A teraz o największej tragedii - o irańskich "kibicach". A raczej o hołocie i dziczy. Drzeć te gardła prze cały mecz?! Serio? Dziwie się, że jeszcze nie ochrypli. To było takie denerwujące - te ich "wuwuzele" i ich ryki, bo inaczej tego nie można nazwać. Szczególnie jak ktoś ma początek zapalenia ucha. Ale nie to było najbardziej wkurzające lecz to, że nie wpuścili tam irańskich kobiet. "Zakaz stadionowy". Takie rzeczy to są dla kiboli a nie dla płci pięknej. Po prostu trudno ten mecz komentować, nie wspominając już o tragicznym przekazie telewizyjnym i o ruchomej antence, która "zaatakowała" Irańczyka.
W kolejnym meczu naszej grupy grały ze sobą drużyny Rosji i USA (0-3). Brakowało zbędnych emocji, i tak wszystkie wpatrywałyśmy się w Matt'iu Andersona. Liderem naszej grupy pozostaje  Junajted Stejs Of Amerika USA przed nami o 3 punkty. Tak myślę, że kolejne mecze wtej grupie to dopiero będą horrory.
W grupie A Serbowie pokonali Włochów 3:1 (kto tam myślał o wyniku jak na ekranie miał Aleksa Atanasijevica, szkoda tylko, że nie pojawił się w wyjściowej "szóstce" piękny Luca Vettori, który niestety obciął swe bujne, gęste włosy i teraz wygląda tak jakby miał za chwilę obrabować bank).
W kolejnym meczy Australijczycy zmierzyli się z Brazylijczycy przegrywając 1:3. Do wygranej oczywiście przyczynił się Bruno Rezende.




 L.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz